sobota, 6 września 2014

5. Powtórka ze spotkania






    “Aktualnie nie ma nas w domu, albo kłócimy się w innym pokoju i nie możemy odebrać. Zostaw wiadomość.”


    Już czwarty raz słuchała tej durnej sekretarki i miała jej powyżej uszu. Mimo, że wiadomość była nagrana miłym głosem Mel, wytrącała ją z równowagi. Było już po dziewiątej, a księgarnia, jak była zamknięta, tak była. A jej urocza właścicielka nie odbierała nawet telefonu. Na całe szczęście wczoraj, zanim pożegnała się z Melanie, wzięła od niej klucze, więc “Utopia” mogła witać w swoich progach klientów. A raczej mogłaby, gdyby tylko Emma wiedziała, jak uruchomić, co poniektóre ustrojstwa, które znajdowały się pod jej ręką. No na przykład taki ekspres do kawy. Proszę bardzo, mogła zaparzyć “małą czarną”, nawet odważyłaby się zrobić cappuccino. Ale te inne włoskie cholerstwa? Jakoś nie chciała przykładać ręki do rozstroju żołądka klientów, którzy niczego nieświadomi wzięliby od niej zamówienie, którego nawet nie potrafiła porządnie wymówić.
    Ale i tak w tym wszystkim, to nie było najgorsze. Bo była jeszcze kasa fiskalna. Na sam widok tylu malutkich przycisków robiło jej się słabo. Od biedy mogłaby urządzenie zepsuć, niż cokolwiek na nią nabić.
    A dalej więcej tego dziadostwa stało: wyciskarki, roboty kuchenne wszelkiej maści, kostkarki, dozowniki. Emma nie wiedziałaby nazw niektórych rzeczy, gdyby nie nalepki, które ktoś wielkoduszny na nie ponaklejał. Była w rozpaczliwej sytuacji i może by się załamała, gdyby nie przeklęta sekretarka, która włączała się za każdym razem, gdy dzwoniła do Mel. Brak jakiegokolwiek znaku od przyjaciółki, nie był w jej stylu. Dziewczyna była nieraz roztargniona i często bujała w obłokach, ale nikt nie mógłby ją posądzić o to, że dawałaby komuś powód do zmartwień. Zbyt wiele smutku sama Mel zaznała, by komuś życzyć choć niewielkiego procenta z tego, co sama przeżyła.
    Dlatego też, gdy Emma się rozłączyła od razu wybrała ponownie domowy numer Melanie. Lecz, gdy cztery sygnały później nadal nikt nie podniósł słuchawki, wcisnęła klawisz, nie chcąc ponownie słuchać nagranej na sekretarce wiadomości. Odłożyła telefon i z marsową miną zapatrzyła się przed siebie.
    Zaczynała się martwić o przyjaciółkę. Ostatnie problemy bardzo załamały Melanie i choć ta bardzo starała się ukryć swój nastrój przed nią, Emma za dobrze ją znała, by niczego nie zauważyć. Poza tym kto zachowałby kamienny spokój w zaistniałej sytuacji? Kawiarnia i księgarnia, była nowym startem w przyszłość, dla Mel. Emma pamiętała jeszcze tę radość i zapał, który rozpierał Melanie, gdy zakładała ten interes. Wszystko musiało być perfekcyjne. I takie też się stało, i pewnie jeszcze długo by było, gdyby nie przeklęty diabeł w skórze Torresa.
    Nagle ciszę w “Utopii” przerwał melodyjny dźwięk dzwonków, przyczepionych do drzwi. Kobieta wyrwała się ze swoich ponurych myśli i spojrzała w stronę klienta, który właśnie przekroczył próg kawiarni i kierował się w stronę lady. Był to chłopak najwyżej dwudziestoparoletni. Spod czapki z daszkiem, którą miał na głowie, wychodziły blond kosmyki, które zakręcały się delikatnie w różne strony. Ubranie miał schludne, choć lekko sfatygowane. Jak na przykład jeansy, w których już pojawiły się dwie dziury. Emma miała swoje lata, ale wiedziała, że nastąpiła taka moda. Mimo to od razu w jej głowie pojawiła się myśl, że przydałaby im się łata. Zostawiła jednak spodnie gościa w spokoju widząc plecak. który chłopak miał przerzucony przez jedno ramię. Jeśli jeansom groziła lekka operacja, to plecakowi pomogłaby tylko reinkarnacja.


    - Dzień dobry, pani - odezwał się przybysz, siadając na barowym krześle, przy ladzie. - Poprosiłbym espresso, podwójne.


    Swoje zamówienie skwitował przyjaznym uśmiechem, po czym zaczął rozglądać się po kawiarni. Wynik tych oględzin był chyba pozytywny, bo na jego ustach znowu pojawił się uśmiech. Ponownie odwrócił się w stronę Emmy. Położył plecak na siedzeniu obok, ściągnął czapkę i poprawił się na swoim krześle, patrząc z ciekawością na kobietę. Ta zaś uświadomiła sobie, że jawnie gapi się na klienta, więc czym prędzej ruszyła, by zrealizować jego zamówienie. Odwróciła się do ekspresu i zamarła. Parę guzików w urządzeniu mrugało, parę się w ogóle nie świeciło. Westchnęła ciężko i sięgnęła po białą filiżankę, położyła ją na spodeczku i podstawiła pod maszynę. Nacisnęła przycisk i czekała na jakąś reakcję ekspresu. Nie doczekanie. Urządzenie jak stało, tak stało bez żadnej reakcji. Kątem oka Emma zerknęła na czekającego chłopaka, który też się jej przyglądał. Zacisnęła więc mocno wargi i ponowiła próbę ujarzmienia maszyny. Bez skutku, niestety.
    Po paru minutach bezowocnych działań odwróciła się do chłopaka z rezygnacją. Gdyby nie to, że tak bardzo martwiła się o Mel, to mogłaby ją zamordować.


    - Jakiś problem? - zapytał klient, gdy tylko Emma do niego podeszła.


    - Niestety tak - westchnęła. - Mianowicie taki, że ja kompletnie się na tym nie znam. Może ja zaproponuje kawę parzoną? To, to potrafię zrobić. Mogę zapewnić, że będzie przepyszna.


    Emma czekała na słowa oburzenie, ale mocno się pomyliła. Chłopak zamiast się skarżyć, uśmiechnął się tylko i machnął ręką.


    - Nic się nie dzieje, może być i zwykła kawa, byle z mlekiem i bez cukru.


    Kobieta przyjęła jego słowa z ulgą i od razu zrobiła mu “małą czarną”.


    - Przepraszam za kłopot - powiedziała, podając chłopakowi filiżankę. - Maszyny mnie nie lubią, a i ja za nimi, szczerze mówiąc nie przepadam.


    - Naprawdę nic się nie stało - odpowiedział i ponownie zaserwował w jej kierunku szczery uśmiech. - Ale miałbym pytanie.


    Emma kiwnęła głową.


    - Jak się domyślał, pani nie jest niejaką “panienką Sky”?


    - Nie. Na panienkę to ja raczej nie wyglądam, jak pan zauważył. Nic się nie stało - dodała, gdy chłopak już otwierał usta, by się wytłumaczyć. - Lustro i kalendarz w domu mam. - Roześmiała się cicho. - Ale skoro szukam pan Melanie, to ma pan pecha, nie ma jej. Księgarnia zamknięta, na telefon też nie odpowiada. Nie wiem kiedy będzie.


   Mówiąc te słowa od razu się zasępiła i jak zauważyła chłopak również przestał się uśmiechać. Zaciekawiła ją zmiana nastroju klienta. Nie była może plotkarą, która szukała nowych nowinek, ale naturę miała ciekawską. Poza tym ten chłopak miał coś do Mel, więc tym bardziej miała prawo się czegoś dowiedzieć.


    - A jaką sprawę ma pan do właścicielki? - spytała bez ogródek.


    - Po pierwsze nie “pan”, mam na imię Christopher, może mi pani mówić Chris - odparł wcale nie zaskoczony obcesowym pytaniem nieznajomej kobiety. -  A co do pytania - przerwał i zapatrzył się na filiżankę, którą trzymał w dłoni. Po chwili jednak podniósł wzrok i spojrzał już pewniej na Emmę. - Szukam pracy. Pani Henderson, moja gospodyni wspominała, że się tutaj miejsce zwolniło i pomyślałem…


    - Potrafisz obsługiwać ekspres? - weszła mu w słowo Emma.


    - Oczywiście.


    - A kasę fiskalną to masz opanowaną? - nastąpiło kolejne pytanie.


    - Tak - odpowiedział z lekko zdziwioną miną.


    - A te inne ustrojstwa to potrafisz ujarzmić?


    - Myślę, że bym sobie poradził.


    Emma zamilkła w końcu i dokładniej przyjrzała się chłopakowi. Wyglądał miło, przyjaźnie wręcz i nie można mu było odmówić słów pochwał dla jego uśmiechu. Poza tym sprawiał wrażenie osoby tak optymistycznej, że na pewno podciągnąłby obecny nastrój w kawiarni w górę. Obecnie atmosfera była tak przygnębiająca, że aż trudna do wytrzymania. Emma nie wiedziała jaki byłby stosunek Mel do tego chłopaka, ale ona jakoś nie mogła wyobrazić sobie, by miałaby jakieś obiekcje, co do takiego pracownika. Więc po chwili, nie namyślając się długo, z uśmiechem zaczęła mówić:


    - Jeśli szukasz pracy, to myślę, że ją znalazłeś. Oczywiście musisz porozmawiać jeszcze z Melanie - dodała, widząc rozradowaną minę chłopaka. - Jeśli masz czas, to możesz na nią poczekać.


    - Czasu mam aż nadto - odpowiedział, a radość, mimo słów Emmy, nie schodziła mu z twarzy.


    - Skoro tak, to dobrze. - Kiwnęła głową. - A żeby nie siedzieć bezczynnie, to może pokażesz mi, jak obsługiwać co poniektóre przeklęte maszyny? Nowych umiejętności nigdy za wiele.


    Jeszcze nie skończyła mówić, a chłopak już wstał z miejsca i znalazł się za ladą, pełen energii i chęci do podzielenia się swoją wiedzą. Emma nie miała żadnych wątpliwości, już polubiła Chrisa i nie mogła się doczekać, aż przekaże Mel, że znalazła jej idealnego pracownika.


* * *


    W tym samym czasie niczego nieświadoma panienka Sky żegnała się właśnie z bratem. Oliver siedział na swoim wózku i z podejrzliwością przyglądał się siostrze. Melanie zdawała sobie sprawę, że jej entuzjazm z którym, z nim rozmawiała jest bardziej niż sztuczny. Jeszcze godzinę temu siedziała w pozycji depresyjnej pewna, że nigdy się nie podźwignie. Lecz, gdy tylko usłyszała hałas z pokoju Oli’ego wstąpiła w nią nowa energia. Była komuś potrzebna, musiała być silna mimo, że zdawało jej się, że z każdą sekundą ponownie rozlatuje się na kawałki. Miała brata. To on był jej siłą.


    - Mel? Co się stało? - spytał Oliver i utkwił w niej oskarżycielski wzrok, jakby to, że nie chce mu powiedzieć było zdradą.


    - A co miało się stać? - odpowiedziała i szybko zerknęła na zegarek. - Jak późno! Jestem już strasznie spóźniona! Słuchaj się pana Forta i wykonuj wszystkie jego polecenia. Powinien się zjawić za kwadrans, już do niego dzwoniłam. Po rehabilitacji przywiezie cię do mnie - mówiła, cały czas kierując się w kierunku drzwi, Oli jechał tuż za nią. - I przekaż mu jakie ćwiczenia powtarzałeś od ostatniej sesji.


    - Siostra, ja to wiem. Za to nie wiem, co się z tobą wyprawia!


    - Nic, nic. Przecież ci mówiłam. - Machnęła ręką, a następnie wyszła z domu, odprowadzona oburzonym prychnięcie brata.


    Będąc już za zamkniętymi drzwiami westchnęła ciężko i zerknęła przez ramię na dom. Był to jedno piętrowy budynek, pomalowany na jasny beż. Gdzieniegdzie już odpadała farba, ale remont jakoś nie był teraz na jej liście priorytetów. Poza tym nie miała do tego głowy. Ostatnio za dużo na niej miała. A problemy zamiast powoli się zmniejszać, to w ekspresowym tempie się mnożyły.
    Westchnęła ponownie i ruszyła do pracy. Nie kłamała mówiąc, że była spóźniona. Było już grubo po dziesiątej, a Emma zdążyła już do niej dzwonić aż siedem razy. Miała w planach oddzwonienie do przyjaciółki, ale po dłuższym zastanowieniu z tego zrezygnowała. Znając tę kobietę, to nie odpuściłaby dotąd, dokąd Mel nie powiedziałaby jej całej prawdy. A aktualnie dziewczyna starała się wyprzeć ze świadomości ostatnie spotkanie. Jak inaczej miałaby funkcjonować?  
    Tak rozmyślając dotarła aż na rynek. Miała do niego, z domu stosunkowo blisko. Jedynie pół godziny spacerkiem i połowę tego czasu szybkim marszem. Poza tym, kto by liczył minuty, gdy szło się polną dróżką i to przez zaciemniony las. Mel uwielbiała swoją okolicę, która była cicha i spokojna. Wszystko się jednak zmieniało, gdy wychodziło się na asfaltową drogę, która prowadziła prosto do rynku.
    Tamtego dnia było na nim, jak zwykle gwarno. O tej porze większość mieszkańców robiła zakupy, więc na każdym kroku można było się natknąć na matkę z dzieckiem, która dźwigała ciężkie torby. Młodzież już zbierała się w grupy i planowała po cichu cały dzień. To tu, to tam spacerowała jakaś zakochana para. Dziewczyny uśmiechnięte, ciągnęły swoich niezadowolonych mężczyzn od sklepu, do sklepu.
    Melanie znała większość osób, które znajdowały się na rynku. Co jakiś czas kiwała głową komuś znajomemu lub uśmiechała się w czyimś kierunku. Nikt nie odgadłby w tamtym momencie, że jej “dzień dobry” jest podszyte sarkazmem, a uśmiech jest bardziej niż wymuszony. Nie miała jednak złudzeń, że tak będzie w przypadku Emmy. Ta kobieta miała trzecie oko, węch charta i szósty zmysł. W połączeniu z jej uporem i darem przekonywania, tworzyło to niebezpieczną kombinację.
     Dlatego też, gdy tylko stanęła przed “Utopią” przybrała zrezygnowaną minę, a wchodząc do środka była praktycznie już pogodzona z losem. Prawie, bo nie nazywałaby się Melanie Sky, jeśli nie spróbowałaby się chociaż troszkę bronić.
    Jak zawsze popychając drzwi przywitał ją dźwięk dzwonków, który tak uwielbiała. Zawsze ją on uspokajał. Niestety tym razem w jej uszach ten delikatny dźwięk zabrzmiał, jak marsz pogrzebowy. Przygotowała się już do wygłoszenia wytłumaczenia swojej nieobecności, gdy ze zdziwieniem dostrzegła, że kawiarnia jest pusta. Tak przy stolikach, jak i przy kasie. Zaskoczona przemierzyła odległość do lady, po czym usiadła na wysokim stołku. Następnie położyła swoją głowę na blacie, dziękując niebiosom jeszcze za tą sekundę spokoju, zanim Emma wyjdzie z zaplecza i zacznie swoje przesłuchanie. Praktycznie jęknęła, gdy usłyszała kroki zmierzające w jej kierunku. Nie podniosła jednak głowy i czekała, aż przyjaciółka odezwie się pierwsza. Wielkie było jej zaskoczenie, gdy zamiast miękkiego głosu przyjaciółki usłyszała głębszy i lekko zachrypnięty:


    - Czy coś się stało?


    Melanie momentalnie uniosła wzrok i od razu zderzyła się z czarnymi tęczówkami. Bardzo znajomymi zresztą, jak i reszta osoby, która stała właśnie za jej ladą, w jej własnej kawiarni i patrzyła na nią z takim samym zaskoczeniem, jaki i ona czuła.


    - To ty?! - wykrzyknęła w tej samej chwili, co chłopak.


   Zamilkli oboje, patrząc tylko na siebie w osłupieniu. I ten właśnie moment wybrała Emma, by wyjść z zaplecza. Oceniła wzrokiem sytuację, uśmiechnęła się od ucha do ucha, po czym ze śmiechem obwieściła Mel, że...


    - Kochana, znalazłam ci pracownika!
    
* * *


Witam was i przynoszę nowy rozdział!
Jak na razie chyba jeden z najdłuższych, aż sama się zdziwiłam jego długością. Najczęściej mam z tym problem:)
Poza tym jestem z niego naprawdę zadowolona. Pisało mi się go świetnie i mam nadzieję, że go dobrze ocenicie.
Do czego mogłabym  się tylko przyczepić, to końcówka. Zresztą, jak zwykle...
Dziękuję za miłe słowa pod rozdziałem czwartym. Czytając je byłam strasznie zawstydzona, z drugiej strony jestem zaś okropnie zadowolona, że “Jesteś Moim Niebem” komuś się podoba:)
Trzymajcie się ciepło!

3 komentarze:

  1. No i kolejny wspaniały rozdział :) Chyba jeden z Twoich najlepszych. Chociaż nie... Co ja gadam! Przecież każdy Twój rozdział jest niesamowity. Strasznie ciekawi mnie wątek Chrisa... Jestem bardzo ciekawa jaki udział będzie miał w całej tej historii :) Mam nadzieję, że nie zepchniesz go na drugi plan, bo od razu go polubiłam. Wydaje mi się, że on i Emma byliby świetną parą :*
    Ciekawe o co chodzi Melanie. Dlaczego tak dziwnie się zachowuje?
    Tak więc z niecierpliwością czekam na następną notkę, która, mam nadzieję pojawi się jak najszybciej i odpowie na nurtujące mnie pytania dotyczące historii toczącej się na Twoim blogu :)
    Czekam na nn :)
    Gorąco pozdrawiam i życzę duuużo weny
    ~ Rose ~

    P.S. Na moim blogu nowy rozdział :) Zapraszam
    http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu przybywam, aby nadrobić zaległości :3.
    Pierwsze opisy biednej Emmy i jej nieświadomości w kawiarni były cudowne i przezabawne XD. Serio, współczułam jej. Samej tak sobie radzić. Ciekawe dlaczego Mel nie odbiera? Hmmm.
    No, no, miły jest nasz Chris i oby taki był dalej >D! polubiłam go. Serio! Taki pełen optymizmu chłopak! Emmę już dawno lubiłam, ale teraz pobiła wszystko. Jak na razie to moja ulubiona bohaterka opowiadania XD!
    "- Nie. Na panienkę to ja raczej nie wyglądam, jak pan zauważył" - huehue XD.
    Haha, biedna Mel >D no, masz ci los! Jestem ciekawa co teraz zrobi. Wyrzuci go, pokłóci się z nim, czy przyjmie go do pracy! :D nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D
    ogólnie fajnie piszesz :)
    czekam na następny rozdział :)
    i jeżeli możesz to poinformujesz mnie na moim blogu gdy pojawi sie nowy rozdział? I również zapraszam do przeczytania: http://lilyijames.blog.onet.pl/#
    Oraz pozdrawiam i Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani